Wczoraj wracałam z Katowic bardzo zmęczona z bardzo ciężką walizką. Próbowałam ją wtargać po schodach na peron, ale po kilku schodkach musiałam się zatrzymać. Nagle zobaczyłam, że idący obok mnie chłopak schylił się i złapał moją walizkę. Co ciekawe, w prawej ręce niósł już trochę mniejszą. Obok chłopaka szła młoda kobieta śmiejąc się od ucha do ucha. Chłopak szybko wniósł obie walizki a potem odwrócił się i zbiegł po schodach. Zdążyłyśmy krzyknąć “dziękuję” do jego pleców.
Dotarłam do domu tuż przed północą. Ostatnie kroki wyglądały jak negocjacje „jeszcze tylko kilkadziesiąt metrów”, „zaraz będziesz w domu” chociaż z zimna i zmęczenia miałam ochotę usiąść i się rozpłakać. Na szafce w kuchni znalazłam niespodziankę, którą przygotowała dla mnie sąsiadka.